czwartek, 26 grudnia 2013

Sen z Synem Boga Podziemi w roli głównej.

    Lekko kaszląc, podniosłam leniwie powieki. Leżałam pod cienkim kocem, lecz nie odczuwałam zimna. Spostrzegłam, że jestem ubrana w zwykłą obozową koszulkę, oczywiście pomarańczową, spodnie do kolan, lekko postrzępione przy kostkach, by na końcu ujrzeć bose stopy. Zdziwiło mnie, że nie załozyłam butów. Ale w końcu jestem w łóżku. Jakkolwiek to zabrzmiało.                                                           

    Rozejrzałam sie po pokoju, w którym zostałam umieszczona. Od razu coś mnie zaniepokoiło. Jeszcze nie wiem co, ale znajdę powód moich obaw. Z początku myślałam, że jestem w Domku nr 6, ale co tu nie pasowało. Zorientowałam się, że przy pasie nie mam przyczepionego sztyletu. Szybko spojrzałam na małą szafkę obok łóżka, lecz tam również nie zostałam broni. Zlękłam się. Gdzie na bogów zgubiłam mój sztylet.                                                                          
 
  I w końcu się zorientowałam, co mi tu przeszkadzało. Pomimo jasnych ścian, można było poczuć mrok. Sen. To wszystko mi się śni! Herosi bardzo często mieli sny, przeważnie przerażajace, pokazujące przyszłość, ale i informujące, co należy zrobić. Szczególnie Percy miewał takie przepowiednie. Mało kto od razu rozumie, co mu się przyśniło. Czasami trzeba pójść do Wyroczni, naszej wspólnej przyjaciółki, Rachel Elizabeth Dale. Jest śmiertelniczką, ale widzi przez mgłę. Jak Sally, mama Percy'ego.
 
    Ucieszyłam się, że wiem, gdzie teoretycznie jestem. Jeszcze nie odkryłam, dlaczego tu sie znajduję, ale mam na to czas. W końcu któs będzie musiał sie pojawi, bym mogła zobaczyć przepowiednię, ale i przekazać ją innym.

    Nagle drzwi zaczęły skrzypieć. Ktos albo coś, zaczął wkręcać klucz. Wyraźnie było słychać obracanie sie zębatek, by ostatecznie otworzyć drzwi. Miałam ogromną ochotę schować się pod kołdrą, głupio myślać, że mnie ochroni. ,,Nie bądź tchórzem'' - skarciłam się w duchu. Drzwi lekko się uchyliły, a do pokoju wszedł chłopiec. Skąd ja go znam? Oczy, czarne jak w bezchmurną noc, miał mocno zapadnięte, jakby nie spał od tygodni, a fioletowe cienie pod oczami dodawały mroku. Nie wyglądał staro, maksymalnie z trzynaście lat, lecz biła od niego dojrzałość, prawdopodobnie przeszedł więcej niż niejeden dorosły. Ubrany był całkowicie na czarno, jak jakieś dziecko boga podziemii. Boga podziemi. Hades. Syn Hadesa. Nico! Nico di Angelo! Po raz pierwszy od dawna ucieszyłam się z jego obecności. Przypomniało mi się, jak grał w tą swoją Magię i Mit. Wtedy był jeszcze niewinnym dzieckiem. A teraz potrafił wzywać zmarłych.

    Razem z Percym i Thalią, prawie trzy lata temu dostaliśmy wiadomość od Grovera, naszego przyjaciela - satyra, że znalazł rodzeństwo potężnych półbogów. Pomogliśmy im się dostać do Obozu Herosów, lecz starsza z rodzeństwa - Bianca, dołączyła do łowczyń i ratując życie moim przyjaciołom, zginęła na misji. Nico bardzo mocno przeżył śmierć siostry, lecz później odkryliśmy, że jest dzieckiem Wielkiej Trójki, a dokładnie Hadesa. Urodził się w latach trzydziestych dwudziestego wieku, lecz jeszcze razem z Biancą trafił do kasyna Lotos, gdzie nie czuje się upływającego czasu, więc jeśli się nie wyjdzie, można zostać uwięzionym na wieki. Tak rodzeństwo di Angelo spedziło większość życia.
                                                                            
     Nico zaczął miotać się po pokoju. Chodził w kółko, głęboko nad czymś myśląc. Znałam ten zawziety wyraz twarzy. Znaczył, że coś go męczy i starał się znaleźć odpowiednie rozwiązanie problemu. Mruczał coś pod nosem, wyrażając swoje myśli słowami. Niestety mówił za cicho, bym mogła go usłyszeć. Czy to możliwe, że znalazłam się w jego pokoju? Nica zawsze napawał innych strachem. Nie chodzi o to, że był zły, tylko wyraźnie czuć było emanującą od niego ciemność. Jako syn boga podziemi, potrafił podrożować między dwoma światami, żywych i umarłych, a także przemieszczać się pod postacią mroku. 
 
    W końcu zauważył mnie. Na jego twarzy widniało głębokie zdziwienie.

    - Nico? - spytałam cicho.
    - Nie teraz Annabeth. Widzisz przecież, że nad czymś myślę.
    - Co ty tu robisz?
    - Wybacz, powinienem ci na początku wszystko wyjaśnić. Szczerze mówiąc, nie wiem, jak się tu dostałem. Ale widziałem ich kłótnię. Znaczy się Percy'ego i Thalię. Przykro mi, ale on nie wróci. I... Zgadzam się z Percym. On był zły. Ja... Rozmawiałem z nim kiedyś.

   ,,Co?'' - pomyślałam. Więc było, tak jak myślałam. Pokłócili się o niego.
    - Coś przerywa połączenie. Nie będę sie pokazywał przez następne miesiące. Muszę...

  I wtedy się obudziłam. Tak naprawdę. Poczułam czyjąś obecność. Percy trzymał mnie za rękę i odgarniał włosy z czoła. Jak ja go kocham. Musiałam wyglądać na dość przerażoną, bo patrzył na mnie z troską.

     - Już spokojnie. Przepraszam. Wyjaśnię ci to później. Obiecuję. Kocham cię, pamiętaj - czule powiedział Percy.

     Jednak mnie po głowie chodziła tylko jedna myśl. Co Nico di Angelo miał wspólnego z nim? 

2 komentarze: