sobota, 31 maja 2014

Pożegnanie.

    Przepraszam. Znowu. Chyba zasługujecie by poznać prawdę.  Zapraszam.

    Totalnie mnie zamurowało. Poważnie, czułam się całkowicie sparaliżowana, nie mogłam poruszyć choćby najmniejszym mięśniem mego ciała, jakbym dopiero co zobaczyła bazyliszka. Stałam, nie bacząc na upływające sekundy, czas jakby stanął w miejscu. Nagle przed oczami zobaczyłam wszystkie wspomnienia z nim związane, minuta po minucie zaczęłam sobie zdawać sprawę, jak bardzo mi za nim tęsknię. Jak bardzo brakuje mi jego szczerego uśmiechu, jego oczu. Był dla mnie jak ojciec, starszy brat, którego nigdy nie miałam. Ochraniał mnie. Dokonał złego wyboru, gorycz zasłoniła mu oczy, lecz tak naprawdę nigdy nie chciał mnie zranić. Szkoda, że zrozumiałam to tak późno. Mogłam go uratować. 

    - Luke.

   
    Łzy zaczęły mi lecieć ciurkiem, nie kontrolowałam ich. Nagle coś we mnie pękło, chciałabym móc podbiec do niego, wtulić się w jego silne ramiona, powiedzieć to, co w sobie dusiłam od dawna : jego śmierć to moja wina, wybaczyłam mu, ale nie potrafię wybaczyć samej sobie. Delikatnie podniósł kącik ust, odkrywając kawałeczek idealnie białych zębów, leciutko przy tym marszcząc czoło, wyraźnie czymś zmartwiony. Jego piękne, błękitne oczy błyszczały jasno, jakby odzyskiwały dawny blask po opuszczeniu Władcy Czasu. Pierwsze, co zauważyłam, był fakt, że sporo stracił na wadze - jego niegdyś idealnie skrojone ciało teraz przypominało wyglądem anorektyka, a ciemna, mocno wytarta koszulka wyglądała na parę rozmiarów za dużą. Włosy mu mocno ściemniały, ze słomianego do ciemnego blondu, jednak nie to najbardziej mnie przeraziło. Jego ręce, całe poharatane, ze śladami od noża. Zaczęłam się obawiać, że samookalecza się, jednak od razu odrzuciłam tę myśl. Ślady wyglądały jakby były zadane przez kogoś innego, obcego, pełnego furii.

    - Annabeth, nie musisz się już o mnie martwić - powiedział cicho, przychodziło mu to z trudem. Gdy spostrzegł, na co się patrzę, starał się jak najbardziej je przysłonić, zaczął bagatelizować sprawę. 
    - Twoje ręce...

    Zaczęłam się jąkać, jednak w jednej chwili przestało to być dla mnie ważne. Podbiegłam do niego i mocno wtuliłam się w chude ramię. Stracił na sile, ledwo stał na nogach, jednak sprawiał wrażenie uradowanego. 

    - Udusisz mnie dziecino - starał się brzmieć groźnie, jednak nie wychodziło to mu. - Też się cieszę, że cię widzę. Brakowało mi ciebie. Ja... Nie sądziłem, że znowu się spotkamy. Jest mi tak przykro. 
    - Czemu jest ci przykro? - puściłam go i delikatnie się odsunęłam. Nawet nie starałam się powstrzymać łez. - To wszystko moja wina... Mogłam coś wymyślić, pomóc ci, a nie...
    - Nie kończ. Zrobiłaś, to co musiałaś. Jesteś bohaterką. Ocaliłaś Olimp. Mało brakowało, a bym wszystko zrujnował. Tyle krzywd ci wyrządziłem. Nie rozumiem, dlaczego jeszcze chcesz ze mną rozmawiać. To ja powinien odejść, nie Percy - westchnął cicho, jeszcze bardziej się ode mnie odsuwając. - Przepraszam. Przepraszam. Przepraszam! 
    - Luke... - szepnęłam, sparaliżowana z bezsilności. - Myślałam, że nie żyjesz... Nie chcę cię stracić ponownie.
    - To i tak przesądzone. Wybłagałem Minosa, który był mi winny przysługę, bym mógł powrócić na ten świat, ostatecznie zakończyć coś, co sam zacząłem. 

    Zaczęłam się domyślać, co ma na myśli. Spojrzałam w jego smutne oczy, szukając jakiegoś zaprzeczenia, jakiegoś znaku, który rozwiałby moje obawy. Nie dostrzegłam niczego. 

    - Nie możesz tego zrobić! - zaczęłam krzyczeć, miotać się z bezsilności. - Na pewno jest jakiś inny sposób, by go uratować... Nie mogę cię znowu stracić z mojej winy! Ja...
    - Cii... Nie płacz... Wszystko będzie dobrze. Odzyskasz Percy'ego. A ja nie będę musiał żyć ze świadomością, że gdybym wcześniej przeciwstawił się Kronosowi, Perseusz nie porwałby go. Musisz pozwolić mi odejść. Nie znajdę dla siebie miejsca. Będę wyrzutkiem, zdrajcą. Tak będzie lepiej dla wszystkich. Kocham cię i to się nie zmieni. Jednak wiem, że to, co czujesz do Percy'ego jest silniejsze niż cokolwiek. Pozwól mi spełnić mój ostatni obowiązek i spowodować, że będziesz szczęśliwa. 
    
    W głębi serca wiedziałam, że nie ma innego wyjścia by przywrócić Percy'ego. Uśmiechnęłam się przez łzy i po raz ostatni przytuliłam się do Luke'a, starając się zapamiętać każdy szczegół jego ciała. Uścisnął mnie mocno, starając się mi dodać otuchy, jakbym to ja jej potrzebowałam. Będzie mi tego brakowało. Jednak zdołałam z siebie wykrztusić ostatnie słowa : 

    - Nigdy o tobie nie zapomnę. 
    - Obiecujesz? 
    - Obiecuję. 

   Obserwowałam jak powoli odchodzi. Gdy był już daleko, tak że ledwo go dostrzegałam, odwrócił się i szeroko uśmiechnął. Poczułam, że to było nasze ostatnie spotkanie. Takiego go zapamiętam : uśmiechniętego, silnego chłopaka, dla którego nie ma nic ważniejszego niż przyjaźń. 

6 komentarzy:

  1. Och Luke zachował się jakvprawdziwy bochater <3
    Cieszę się, że chce naprawić swoje błędy, ale szkoda że w taki sposób...
    Ps Wyłącz weryfikację obrazkową :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyłączyłam już :) Dzięki za wskazówkę i mogłabyś tylko powiedzieć, co przeszkadzała weryfikacja obrazkowa, gdyż niestety tutaj nie widzę róznicy :)

      Usuń
    2. Jak chcę się dodać komentarz, to trzeba wpisać kod z obrazka. Niby nic takiego, ale jak jestem na telefonie, to jest to utrudnione, bo czasami zacina mi się klawiatura, a czasami nie widać :)

      Usuń
  2. Jejku... Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów. :) Pisz, dziewczyno, pisz :P Wspaniała historia, świetny pomysł na sposób przekazania treści oraz na same wydarzenia. ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jejku dziękuję bardzo, jest mi strasznie miło :)))

      Usuń
  3. Kurcze... Luke to wspaniała postać, ale coś długo nic nie piszesz...cosie dzieje?

    OdpowiedzUsuń