niedziela, 19 stycznia 2014

Coraz więcej niewiadomych.


    Cały czas nie mogliśmy dociec, co się stało z Afrodytą i co z tym wspólnego ma Hefajstos. Zarówno ani ja ani Percy nie uwierzyliśmy w jego nagłą przemianę. Zapewne to on w zazdrości porwał żonę, a teraz udaje niewiniątko. Ale co to mu da? Może chodzi wyłącznie chęć zemsty? Nienawidzę niepewności. Nie cierpię nie wiedzieć, co się wokół mnie dzieje, tak jak teraz.
    Zdecydowaliśmy, że na razie wrócimy do Obozu i tam pomyślimy, co należy zrobić. Percy głośno zagwizdał na palcach, wzywając Mrocznego. Gdy tylko pegaz przyleciał, wsiedliśmy na niego, Percy z przodu, ja za nim, obejmując chłopaka w pasie i pofrunęliśmy w stronę Long Island. Wiał ostry, porywisty wiatr, który znacznie utrudniał lot, więc podróż zajęła  ponad godzinę. Mroczny, widząc z góry Obóz, zaczął mocno pikować w dół, tak że o mało nie spadliśmy i nie złamaliśmy sobie wszystkich kości. Wspólnie stwierdziliśmy, że na razie unikamy spotkania z Aresem, a o radę poprosimy Chejrona, który ze swoim wieloletnim doświadczeniem, powinien móc nam pomóc. Jeśli nie, cóż, mamy problem. I to spory.
    Hmm, ale nie, zanim dotarliśmy do Wielkiego Domu, coś nas zatrzymało.

    Tuż przed nami śmignął złoty rydwan, z zaprzęgniętymi brązowymi końmi, a w ich oczach widniało szaleństwo. Mogły należeć tylko do jednej osoby. A raczej boga. Ares. Na bogów, dlaczego musieliśmy go spotkać?! Moment. Nie, to niemożliwe. Czy za nim właśnie stoi...? To nie może być prawda. Przecież oni się nienawidzą, zawsze podczas wojen walczą przeciwko sobie, spierają się za każdym razem, kiedy tylko jest taka możliwość. Jak naprędzej wylądowaliśmy, około pięciusęt metórw od Obozu i stanęliśmy gotowi do walki.

    - Mamo? - spytałam z niepokojem
    - Witaj drogie dziecko - odpowiedziała spokojnie Atena, bogini mądrości, a także moja matka.
    - Hmm, Annabell - zaczął Ares - czy widzisz tutaj tylko jednego boga?
    - Annabeth, panie.
    - Nie ważne. Dziewczynko, szacunku trochę. Bo inaczej...
    - Zamknij się, Aresie - warknął Percy - Może Annabeth się ciebie boi, ale ja nie. Mam gdzieś twoje groźby. Pokonałem cię w wieku dwunastu lat i zrobię to ponownie, jeśli będę zmuszony.
    - Pewność siebie godna bohatera. Albo głupka - odparła z przekonaniem Atena - Wiedz, że przybyłam tu jedynie, by się z wami zobaczyć. Mam wam ważną wiadomość do przekazania, a akurat ten mój bezmózgi brat podążał w waszym kierunku, więc zdecydowałam mu się towarzyszyć.
    - Ejjjj! - krzyknął z oburzeniem Ares. - Też nie jestem zachwycony z twojego towarzystwa.
    - Nasz ojciec kazał ci mnie zawieźć - przypomniała bogini -  Także mam cię ewentualnie odwieźć od zabicia tych dzieciaków, gdy dowiesz się, że nie udało im się uratować twej philos.
     - Chwilka. Nie znaleźliście jej?! - uniósł się bóg wojny. - Jak śmieliście, wy małe, wredne...
     - Dosyć! - krzyknęła Atena - Aresie, bo będę zmuszona odesłać cię do ojca i poinformować go o twej porażce. A teraz, Annabeth i Percy- zwróciła się do nas. - Musicie wiedzieć, że zniknięcie się Afrodyty akurat w tym momencie raczej nie jest przypadkowe. Czy pamiętacie historię jej narodzin?
     - Coś tam było, że przypłynęła na fali na Cypr czy coś takiego - odparł niepewnie Percy, błagając mnie spojrzeniem o pomoc.
    - Masz rację, chłopcze - stwierdziła mama, zanim zdążyłam cokolwiek dodać. - Afrodyta nie jest córką ani siostrą żądnego z obecnych bogów. Pewnego dnia morze wyrzuciło ją na brzeg, tak jak wspomniałeś, na Cypr, a stamtąd zabrano ją na Olimp. Należy pamiętać, że jest starsza niż jakikolwiek bóg na tej przeklętej ziemi. Pierwszy z bogów, Uranos, władca nieba, spłodził ją jeszcze przed narodzinami hekatonchejrowów, cyklopów czy tytanów. Jest starsza nawet od Kronosa.

    - I co z tego? - zapytał Percy - Znaczy, pani, nie sądzisz chyba, że Afrodyta pomogła Kronosowi powstać.
    - Nie wiem, co sądzić, Perseuszu - powiedziała ze smutkiem. - Ale jedno jest pewne - musimy ją znaleźć. Kronos został pokonany, ale na tej ziemi znajdują się jeszcze dużo gorsze potwory, które może znać tylko Afrodyta. Potrzebujemy jej. Raczej zgadzam się z tobą, że Afrodyta nie była w to zamieszana, ale jeden z popleczników Kronosa mógł ją porwać, by uniemożliwić nam pokonanie wszelkiego rodzaju zła. Przeczuwam, że odradza się coś, czego jeszcze nie widzieliśmy. Coś jeszcze potężniejszego od tytanów. Jeszcze nie wiem, co z czym będziemy musieli walczyć, ale Zeus się niepokoi. Nigdy nie ufał i nadal nie ufa do końca Afrodycie, a teraz sądzi, że uciekła, bo miała coś do ukrycia.Wiecie, jaki jest Zeus, nie zawaha się rozpocząć wojny, jeśli tylko znajdzie dowody obarczające dziewczynę. Musimy udowodnić, że Afrodyta w niczym nie zawiniła i że to ona jest poszkodowana.
    - Ale dlaczego my? - spytał Percy. - Dlaczego nie może tego zrobić jakiś inny półbóg. W Obozie znajduje się wiele świetnie wyszkolonych herosów, którzy tylko czekają na misję.
    - W to nie wątpię - odparła Atena. - Ale nie znam bardziej odważnych, gotowych na poświęcenie dzieci półkrwi. - zarumieniłam się po pochwale mamy. - Po za tym, Afrodyta już was kiedyś widziała i chyba przepada za waszą parą, więc może jak się dowie, że to wy jej szukacie, zdecyduje się wyjść z ukrycia. Chyba, że naprawdę ją porwano. Wtedy będziecie musieli ją uwolnić. Jak najszybciej. Macie czas do końca końca stycznia.
    - Ale przecież to tylko dwanaście dni! - powiedziałam z  oburzeniem.
    - Wiem, dziecko. Przykro mi, ale nie macie wyboru. Gdybyście potrzebowali pomocy, rozglądajcie się za moim symbolem. A teraz żegnam was. Do zobaczenia Annabeth. I Percy, proszę, opiekuj się nią. Jeśli coś jej się stanie, nie powstrzymam Aresa przez atakowaniem cię.
    - Mamo!
    - Hmm, dobrze, zbierajcie się już.
    - Jeśli coś jej się stanie, nie ręczę za siebie - odwarknął Ares. - I nie myśl, że zapomniałam o twej zuchwałości, Persiu. Bogowie nigdy nie zapominają.


     I tak samo szybko, jak się pojawili, znikli. Hmm, czyli powrócił stary, dobry Ares. A raczej stary i zły.
     - Damy sobie radę, zobaczysz - zapewnił mnie Percy. - Wychodziliśmy cało z gorszych rzeczy.
     Zapewne ma rację. Poczułam dumę, że mama osobiście pofatygowała się, by nam oferować pomoc. Jeszcze raz mnie pocałował czoło i nakazał Mrocznemu zmienienie kierunku. Postanowiliśmy, że na razie polecimy do hotelu Plaza, tam odpoczniemy po długim locie i zastanowimy się, co dalej uczynić. Wychodzi na to, że Hefajstos naprawdę nie wie, co się z nią stało.

    Weszliśmy do recepcji i wynajęliśmy mały dwuosobowy pokój. Bardzo niepokoi mnie ta misja. Ale na razie się zdrzemnę. Może potem przyjdzie mi do głowy jakieś rozwiązanie...


2 komentarze:

  1. Kiedy będzie ciąg dalszy?

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam, ciągle brak mi czasu na dokończenie rozdziału, ale postaram się jak najszybciej ;)

    OdpowiedzUsuń